Panie Profesorze,
Symulował Pan numerycznie zderzenie skrzydła
tupolewa i brzozy. Dr G. Szuladziński sugerował jednak w 2011 r., że program
LS-Dyna, ktory jest standardowym wielofunkcyjnym narzędziem, może dać "20
różnych wyników" i dopóki nie poda Pan więcej informacji o tym, co Pan
dokładnie do niego wprowadza, ani weryfikacji doświadczalnej zwanej w nauce
walidacją modelu, to wyniki pańskie są, delikatnie mówiąc, bardzo niepewne.
Podobnie, choć ostrzej, mówili niektórzy znani mi profesorowie inżynierii.
Mimo to, od 2 lat występuje Pan ze swoimi
rzekomo 100% pewnymi, a naprawdę bezzasadnymi wnioskami o niemożliwości zdarzeń
opisanych w raportach komisji badania wypadków lotniczych. Twierdzi Pan wręcz,
że obliczenia są "perfect", mimo, że dawno omawiałem publicznie błędy
numeryczne i fizyczne niespójności widoczne w rezultatach modelowania. Na
krytykę merytoryczną, ani na pytania zadane tu na forum publicznym nadal Pan
nie odpowiada. Przy wsparciu machiny propagandowej klubu sejmowego Macierewicza,
wielu Polaków zostało przez Pana wprowadzonych w błąd i uwierzyło w to, co Pan
mówi.
Po raz
kolejny proszę Pana uprzejmie o udostępnienie na sieci pliku wsadowego LS-Dyna,
o ile wiem nosi on nazwę dynain. Stanowi Pana prywatną twórczość i własność,
wbrew temu co Pan twierdzi. Nie potrzebuje Pan do tego ani zezwoleń NASA
(instytucji, w której Pan nigdy nie pracował i która z badaniami smoleńskimi
nie ma nic wspólnego), ani uczelni w mieście Akron (która nie finansuje, ani
nie ma praw autorskich do tych badań).
Często slyszana teza, jakoby wszystkie dane do symulacji już dawno
Pan opublikował, jest kłamliwa. Pan ujawnia kilka liczb, podczas gdy do
powtórzenia obliczeń lub dogłębnego zrozumienia symulacji potrzeba
tysiąckrotnie więcej danych. Niedawno próbie manipulacji został poddany w
programie telewizji Republika prezes PAN prof. Michał Kleiber. Może nie
wypadało mu zaprzeczać, a może to wina niefachowego (lub przeciwnie?)
dziennikarza, zaświadczajacego nieprawdę o tym, jakoby udostępniał Pan
wszystkie dane na swych prelekcjach. Szef PAN nie musi ich naturalnie znać i
chyba nie zna - stwierdził nawet, że nie zna Pana osoby jako naukowca, a jest
on wybitnym specjalistą od metody elementów skończonych.
Przypominam, że ten ściśle tajny zbiór danych,
o którym mowa, zawiera nie tylko ważne ustawienia licznych modów pracy programu
LS-Dyna, ale też wszystkie dane materiałowe, rozdzielczość i wymiary elementów
symulowanej konstrukcji. Są tam ukrywane skrzętnie grubości blach,
którenajprawdopodobniej zostały zawyżone przez pana aż 3-4 razy w stosunku do
prawdziwych, dane o tym jak drewno znika pod uderzeniem (przez co nie obciąża i
nie niszczy symulowanego skrzydła) i tak dalej.
To prośba wyjątkowa, podyktowana znaczna wagą
w/w symulacji. Dzięki pańskiemu udziałowi w kampanii dezinformacji, symulacje brane są bowiem za
dowody na rzekome wybuchy i zamach smoleński. Gratuluję, jest Pan ciągle
jedynym człowiekiem na świecie, który potrafi odtworzyć i potwierdzić modele
Biniendy. Dzięki ukrywaniu dynain i tylko dzięki temu. Bardzo proszę nie
proponować naukowcom zrobienia innych modeli. Tu nie o to chodzi. To się kiedyś
stanie. Ale w tej chwili zasadnicą kwestią jest, jak Pan zrobił wg mnie
niefizyczne i sprzeczne z powypadkowym stanem faktycznym obliczenia.
Mając ten zbiór danych, polska społeczność
naukowo-techniczna wyjaśni Panu szybko, skąd biorą się błędy techniczne i Pana
błędne wnioski. Wytknałem panu większość już w 2011 r., robiąc oszacowania
inżynieryjne. Próbkę delikatnego zwrócenia uwagi na nieuzasadnione wnioski z
symulacji widział pan w referacie o LS-Dyna dr. A. Morki z WAT na 1szej konferencji
smoleńskiej w 2012 r. Również dr.
Błaszczyk z WAT referował tam wyniki przeciwne do pańskich. (Nie było Panu
wstyd zasiadać w komitecie organizacyjnym tej konferencji jako ekspert of
"lotnictwa i aerodynamiki" mając tak znikomą wiedzę lotniczą, którą
niedawno poznaliśmy dokładnie z pańskich zeznań w Prokuraturze Wojskowej?)
O tym, że nie zna się Pan na lotnictwie ani
aerodynamice, wiadomo z licznych wywiadów, gdzie dał Pan świadectwo
niefachowości i niezrozumienia jak lata samolot. Zapewniał Pan m.in. błędnie,
że uderzenie w brzoze Bodina zostało sfingowane, ponieważ po oderwaniu końcowki
skrzydła samolot musiałby uderzyć w ziemię po mniej, niż sekundzie lotu. To
odpowiada rzutowi poziomemu w próżni. Powoływanie się na to zjawisko jest
ignoranctwem bądź świadomą manipulacją z Pana strony. A obliczenia zderzeniowe
prowadził Pan długo przy zerowym kącie natarcia, który mylił pan z kątem
wznoszenia! Mówił Pan, że końcówka skrzydła musiałaby spaść 10-12 metrów od
miejsca, gdzie została urwana. To jest sprzeczne z fizyką lotu. Szuladziński
korygował Pana błąd, mówiac że to 60-90m, ale Pan nawet członka swego zespołu
zignorował. Mylił się Pan wielokrotnie, ale nie słuchał rad. Prezentował Pan
też fałszywki fotograficzne, jak orzekł dziś zespół Laska. Za to wielokrotnie
piętnował pan za rzekome fałszerstwa i grzechy niedokonane komisję Millera.
Twierdził pan, że trajektoria samolotu jest sprzeczna z zapisem TAWS #38 nawet
po tym, jak wykazałem, że to nieprawda. Przemilczał pan też testy FAA/NASA
samolotu DC-7, gdzie końcówka skrzydła urwała się na słupie telefonicznym i
przeleciała 130m. Nachalnie i ustawicznie sugerował Pan w mediach wybuchy, na
które jednak nie dał Pan w zeznaniach pod przysięgą najmiejszego skrawka
dowodu. Pana groteskowy model samolotu spada z wielką predkością na cienki dach
kadluba i nie rozpada się - ryje tylko ziemię nienaruszonym ogonem. Takie są
Pańskie "dowody".
Kiedy stało się oczywiste, że pańskie
obliczenia nie maja nic a nic wspólnego z faktycznym położeniem i wyglądem
przełomu złamanej brzozy Bodina, oskarżył Pan fakty(!), insynuował inscenizację
i łamanie brzozy przez nieznane służby, zamiast po prostu poprawić swoj model i
uzyskać lepszą zgodność z rzeczywistością. Przeraża mnie to niezrozumienie
metodologii badań naukowych. Wprowadzał Pan w błąd nieświadomą niczego
publiczność, gwarantując, że nie ma możliwości, by ze skrzydłem tupolewa i z
samolotem stało się to, co nie tylko jak najbardziej mogło, ale co się naprawdę
stało. Dowodem miała być... ułomna symulacja, gdzie pień brzozy częściowo
znika, a częściowo wygina się w okrag jak guma. To nie jest działanie właściwe
dla inżyniera wykształconego na wydziale samochodów i maszyn roboczych PW i
naukowca amerykańskiego.
Odnoszę wrażenie, że jest Panu obca nie tylko
metodologia naukowa oparta na powtarzalności badań i otwartości, ale także -
pojęcie odpowiedzialności za słowo. Szuladziński ujął to bardzo celnie tak:
"Nikt ze światłych ludzi, majacy dla
siebie choć trochę szacunku, nie będzie wychodził z jakimiś sensacyjnymi wnioskami
(zamach), nawet jeśli coś się nie zgadza."
Pozostawiam Pana z tą mądrą myślą i życzę
sukcesów w pańskiej dziedzinie, nauce o strukturze materiałów kompozytowych,
DZIĘKI ZA UDOSTĘPNIENIE przeczytałam bardzo uważnie - włos się jeży
OdpowiedzUsuńSzanowny Krokodylu, czy trzeba aż takich uzasadnień dla tego kompletnego ignoranta i po prostu podłego człowieka? Każdy, kto odrobinę zna się na lotnictwie (także moja skromna osoba), nie będzie zawracał sobie głowy takimi bzdurami. Prawda, prędzej czy później obroni się sama. Ja po prostu olewam podłych i głupich ludzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
notka warta promocji ale czas jakiś mnie nie było i "zużyłam" wszystkie, mogę dopiero póżniej ale zachęcam innych - warto przeczytać taki wypunktowany naukowo tekst. To nie polityczne przepychanki tylko merytoryczna wypowiedź a takich w tym ferworze bardzo brakuje
OdpowiedzUsuńCholera! Jak przyjdzie do ustawki, to Lasek z kumplami ma pozamiatane. he he
OdpowiedzUsuńNie mam żadnego powodu, aby mieć więcej zaufania do wywodów pana Artymowicza, niż do opinii pana Biniendy. A zwłaszcza podoba mi się zdanie: "Odnoszę wrażenie, że jest Panu obca nie tylko metodologia naukowa oparta na powtarzalności badań i otwartości, ale także - pojęcie odpowiedzialności za słowo." Gdyby to zdanie było prawdziwe z pewnością pan Binienda nie pracowałby na amerykańskim uniwersytecie.
OdpowiedzUsuńadam
Władze uniwersytetu w Akron pojęcia zielonego nie mają co wyczynia Binienda i jak ośmiesza ich uczelnię. Najpierw w wywiadzie stwierdza: "Poinformowałem prokuraturę, że na przekazanie plików komputerowych potrzebna jest zgoda mojej uczelni i NASA. Należy więc wystąpić do tych instytucji drogą formalną." By po chwili, na zarzut, iż jest pisiorem, beztrosko przyznać: "Powiem tylko tyle, że większość pracy przy tych symulacjach wykonywali moi doktoranci i studenci. To są Amerykanie, Chińczycy czy Hindusi. Oni nie tylko nie głosują na PiS, ale wielu nie wie nawet, gdzie leży Polska."
UsuńMoże czas najwyższy doinformować władze uczelni w Akron, że nie tylko są ośmieszani przez ich pracownika, ale także płacą za te pseudonaukowe eksperymenty jemu i jego doktorantom, że o poziomie nauczania owych studentów nie wspomnę.:-))))
Pani ikko, nie rozumiem, na jakiej podstawie wyciąga Pani takie wnioski. I proszę nie mieć złudzeń, uczelnie w USA dokładnie wiedzą, co robią ich pracownicy.
Usuńadam
Pan Adamie, jak zwykle, wszystko wie lepiej? Na uczelniach USA tez pan pracował? Nie przyszło Panu do głowy, że Binienda zwyczajnie kłamie, a w jego obliczeniach ani uczelnia, ani studenci i doktoranci, nigdy nie uczestniczyli? Ot, zwyczajnie facet wykorzystał uczelniany komputer i jego oprogramowanie, lub nawet to nie?
UsuńNa miejscu polskich prokuratorów wystąpiła bym o udostępnienie tych danych, tak do władz uniwersytetu, jak i do NASA. Co im zalezy napisac kolejne dwa pisma?Po czym upubliczniła zdziwiona odpowiedź adresatów, którzy o niczym nie mają pojęcia.:-)))))))))))
Dowody Laska są tuaj:
OdpowiedzUsuńwiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14735270,Zespol_Laska__Kluczowymi_dowodami_w_sledztwie_sa_rejestratory.html?lokale=czestochowa#BoxWiadTxt
Dowodów Macierewicza niestety brak.
Pani Elizo, mimo, iż pan doktor Lasek jest pracownikiem tej samej uczelni i tego samego wydziału, na którym ja ongiś pracowałem, przedstawionym przez niego dowodom nie ufam, bo są to dowody, które przeszły przez ręce rosyjskie.
Usuńadam
Eliza jak to brak? a kreskówka z Hameryki?
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńRejestratory lotu są najbardziej wiarygodnym dowodem materialnym, Żeby pierniczyć o innych dowodach i odwoływać się do innych dowodów, należy najpierw udowodnić, powtarzam, UDOWODNIĆ sfałszowanie zapisów rejestratorów. Dopóki nikt tego nie zrobił Macierewicz i jego przygłupy - w maliny.
OdpowiedzUsuńNie masz pojęcia o metodologii badania katastrof...
UsuńWiem, ty tez nie, ale potrafię czytać i wiem rownież że jedna skrzynka była zaszyfrowana i mogli ją odczytać TYLKO !!!Polacy. Tę skrzynkę też Ruscy sfałszowali? Durnie PiSie do budy
UsuńI myślisz że Ruscy tego nie zrobili?
UsuńNie ma dowodów ze zrobili a dopóki nie ma dowodów, to każde kwestionowanie przebiegu katastrofy na podstawie widzimisię i brzozy jest zajęciem dla patentowanych debili typu Macierewicza i spolki
UsuńEliza D.13 października 2013 13:05
UsuńRejestratory lotu są najbardziej wiarygodnym dowodem materialnym,
============
Dowodem czego ?... Wg rejestratorów samolot przeleciał nad brzozą... smile Jak wyjaśniasz zarejestrowane wstrząsy i sygnał "lądowania" 30 m. nad ziemią ?
Kolejne manipulacje Nowaczyka. Facet robi wszystko by wybielić swego kumpla ze studiów, Lecha Wawelczyka. Nawet garsonkę Ewy Bąkowskiej badał w swoim kibelku małym chemikiem.. W dodatku swój kibel nazwał słynnym "certyfikowanym amerykańskim laboratorium" hah ahahahahaha
UsuńRzecz jest bajecznie prosta: samolot nie powinien był w tamtych warunkach znajdować się w tamtym miejscu, gdyż naruszało to elementarne zasady bezpieczeństwa. Protasiuk zawalił niepotrzebnie ryzykując i efekt jest jaki jest. TYlko takie śmiecie jak wy będą podniecac się przy tym temacie, bo robienie zadymy w Polsce to wasze marzenie, ch... złamany.
Usuń